Торба-на-Круче - Интро
Torba-na-Krucze - Intro
Это, знаешь ли, то ещё удовольствие, третью ночь, выходя в промёрзлый тамбур курить, думать: А как интересно там, на северном полюсе? Может ли человек на морозе вообще с кем-нибудь говорить? Может человек на морозе с кем-нибудь говорить? Может ли человек вообще с кем-нибудь говорить? Или ему остаётся как мне, вспоминать, сутулясь как когда-то давно, в пахучей августовской ночи. И его и её несла в перекрестьях улиц белая волга, обгоняя лады и москвичи. И когда впереди замаячил вокзал, пятнышком бледным, и он, готовясь к разлуке, сидел чуть жив, она, с заднего сидения, ему, сидящему на переднем - улыбнулась, на плечо руку ласково положив. Корил он себя тогда: это безнадежность, ненужная влюблённость, собачий бред. И не думал, что её такая простая нежность согреет его через столько холодных лет.
To jest, wiesz, ta jeszcze przyjemność, trzecią noc, wychodząc do zmarzniętego ganku zapalić, myśleć: A ciekawe jak jest tam, na biegunie północnym? Czy może człowiek na mrozie w ogóle z kimś rozmawiać? Może człowiek na mrozie z kimś rozmawiać? Czy może człowiek w ogóle z kimś rozmawiać? Czy zostaje mu, tak jak mnie, wspominać, garbiąc się jak kiedyś dawno, w pachnącą sierpniową noc. I jego i ją niosła na skrzyżowaniach ulic biała wołga, wyprzedzając łady i moskwicze. I kiedy przed nimi ukazał się dworzec, bladą plamką, i on, przygotowując się do rozłąki, siedział ledwo żywy, ona z tylnego siedzenia, do niego - siedzącego na przednim, uśmiechnęła się, na ramię rękę łagodnie kładąc. Wyrzucał sobie wtedy: to beznadziejność, niepotrzebne zakochanie, psie brednie. I nie sądził, że jej tak prosta czułość zagrzeje go przez tyle chłodnych lat.
Макс ИвАнов
To jest, wiesz, ta jeszcze przyjemność, trzecią noc, wychodząc do zmarzniętego ganku zapalić, myśleć: A ciekawe jak jest tam, na biegunie północnym? Czy może człowiek na mrozie w ogóle z kimś rozmawiać? Może człowiek na mrozie z kimś rozmawiać? Czy może człowiek w ogóle z kimś rozmawiać? Czy zostaje mu, tak jak mnie, wspominać, garbiąc się jak kiedyś dawno, w pachnącą sierpniową noc. I jego i ją niosła na skrzyżowaniach ulic biała wołga, wyprzedzając łady i moskwicze. I kiedy przed nimi ukazał się dworzec, bladą plamką, i on, przygotowując się do rozłąki, siedział ledwo żywy, ona z tylnego siedzenia, do niego - siedzącego na przednim, uśmiechnęła się, na ramię rękę łagodnie kładąc. Wyrzucał sobie wtedy: to beznadziejność, niepotrzebne zakochanie, psie brednie. I nie sądził, że jej tak prosta czułość zagrzeje go przez tyle chłodnych lat.
Maks IwAnow