środa, 24 października 2012

Oczami radzieckiej zabawki.

Podarowano mi książkę. O taką:


"Antologia" na okładce brzmi trochę sucho. Nie oddaje żywej treści. Tak - treść jest żywa, to opowieść. Opowieść o portweinie podgrzewanym przez pierwszych panków w piekarniku, by lepiej walił po łbie, o odśnieżaniu chodnika na golasa, o podarowanym przez Swina Griebienszczikowowi kawałku kupy w słoiku. Nie suche fakty - a emocje, radziecka codzienność z perspektywy trochę innej, niż przywykliśmy o niej słyszeć, z perspektywy radzieckiej zabawki. O tak. W tym siła publikacji. Pewnie dlatego, że pisana językiem prostym, nie naukowym. Nie przez nadzwyczajnego profesora znającego realia z uniwersyteckiej biblioteki, a "jednego z nich". Z akordów i portweinu. Któremu tak się w życiu złożyło, że zawisł między Polską i Rosją, i świetnie potrafi to wykorzystać. Opowiadając Polakom rosyjskość a Rosjanom polskość. Kostek bowiem, poza działalnością stricte muzyczną organizuje trasy koncertowe polskich grup za Bugiem, i zabużańskich na naszym podwórku. A teraz jeszcze książka. Bardzo mi się to wszystko podoba. Strasznie się więc zaczytuję i nadziwić nie mogę, jakie to fajne, jakie moje! I nabawiam się kompleksu mojego bloga - że jałowy, że dziurawy. Marzy mi się taka "wiedza", taka żywa, z podziemia. Dlatego też uprzedzam zawczasu: będę ją tu między wersy wplatać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz